Powiedziałam mężowi, że musimy się rozstać i czas, by poszukał sobie nowego mieszkania. Ale on się nie zgodził…
„Mój mąż nie chce dać mi rozwodu i nie wiem już, co robić!” – żali się Joanna z Lublina, bohaterka tej historii. Kobieta już od dawna nie mieszka z mężem, ale formalnie rozwodu nie było. Teraz, gdy w jej życiu pojawił się ktoś nowy i Joanna chce znów wyjść za mąż, jej były partner stanowczo się sprzeciwia. Nie tylko nie zgadza się na rozwód, ale też nie zamierza się wyprowadzać z domu, który nie jest nawet jego własnością…
Mąż nie chce rozwodu
Mój mąż, Krzysztof, nigdy nie był szczególnie pracowity ani zaradny. Po kilku latach małżeństwa uświadomiłam sobie, że nie chcę już z nim żyć. Czułam, że zasługuję na coś więcej. Zdecydowałam się wyjechać do pracy do Niemiec. Żal mi było wyrzucać go z domu, więc został. A rozwodu nie załatwiliśmy – jakoś odwlekałam to w czasie.
Do Polski wracałam tylko na święta. Za każdym razem mówiłam Krzysztofowi, że powinniśmy się rozstać, ale on wciąż mówił, że nie ma dokąd pójść. A ja, głupia, nie nalegałam. Córka w tym czasie skończyła szkołę i wyjechała na studia do Warszawy. Moi rodzice wciąż mieszkali w tej samej wiosce niedaleko Chełma i mieli na Krzysztofa oko – wiedzieli, że można się po nim spodziewać wszystkiego.
Remont, praca za granicą i samotność
Część pieniędzy z zagranicy wysyłałam rodzicom, a część inwestowałam w remont domu, w którym mieszkał Krzysztof. Dom wymagał odnowienia, a on w miarę swoich możliwości pomagał. Wciąż miałam nadzieję, że kiedyś wrócę i będę miała gdzie spokojnie żyć.
W tym czasie rozwiodła się też moja siostra, Agnieszka. Jej mąż wpadł w złe towarzystwo, zadłużył się i przynosił do domu tylko problemy. Pomagałam jej, jak mogłam. A sama? Coraz bardziej pogrążałam się w zmęczeniu. Kiedy niedawno zmarli moi rodzice, poczułam się zupełnie sama.
Nowy mężczyzna, nowe nadzieje… i stary problem
W najciemniejszym momencie pojawił się ktoś nowy – Tomasz z Białegostoku. Czuły, ciepły, opiekuńczy. Dzięki niemu znów poczułam się wartościowa. Oświadczył mi się, a ja bez wahania przyjęłam jego propozycję. Tyle że… w świetle prawa wciąż byłam żoną Krzysztofa.
Rozmawiałam z nim, dzwoniłam, pisałam – bez skutku. Krzysztof nie tylko nie chce rozwodu, ale też nie zamierza się wyprowadzić z mojego domu. Twierdzi, że skoro pomagał przy remoncie, to dom należy także do niego. „Ty byłaś w Niemczech i tylko pieniądze przysyłałaś, a ja tu robiłem wszystko” – mówi bez wstydu.
Co dalej?
Wiem, że popełniłam błąd, że nie wyrzuciłam go z domu osiem lat temu. Teraz Krzysztof jest jeszcze bardziej zuchwały i bezczelny. A ja naprawdę nic mu nie jestem winna! Tomasz, mój obecny partner, jest wściekły. Mówi, że jeśli trzeba, sam pojedzie do Lublina i porozmawia z Krzysztofem „po męsku”.
Czuję się bezradna. Krzysztof wciąż jest zameldowany w moim domu. Jeśli sprawa trafi do sądu, może się okazać, że ma prawo do części nieruchomości. Jestem już tak zmęczona, że myślę o sprzedaży domu i podziale pieniędzy – byle tylko odzyskać spokój. Czy to kara za moją dobroć? Przecież zawsze życzyłam mu jak najlepiej…
Życiowa lekcja
Ta historia pokazuje, jak bardzo odkładanie ważnych decyzji może skomplikować życie. Joanna sądziła, że sprawy same się rozwiążą. Ale tak się nie stało. W podobnych sytuacjach nie warto ufać, że druga osoba postąpi rozsądnie – nawet jeśli kiedyś się ją kochało.
Mimo wszystko mamy nadzieję, że Joannie uda się zakończyć ten trudny etap i rozpocząć nowy – u boku człowieka, który ją szanuje i kocha. Bo każdy zasługuje na szczęście, spokój i nowy początek.
A co Ty zrobiłbyś na miejscu Joanny? Czy warto walczyć do końca, nawet jeśli to oznacza konfrontację? Podziel się swoją opinią.
