Powiedziałam mojemu synowi, że nie przyjdę na jego ślub, bo uważam, że wybrana przez niego narzeczona zupełnie do niego nie pasuje. Ale to, niestety, obróciło się przeciwko mnie — syn odwołał uroczystość i oznajmił, że po prostu pójdą do urzędu stanu cywilnego. Nie mam pojęcia, co powiem rodzinie i przyjaciołom, którzy od miesięcy czekali na wesele mojego jedynego dziecka
Jak każda matka, marzyłam, że mój syn wybierze sobie żonę mądrą, piękną, ambitną i z przyszłością. Dużo mu daliśmy — w wieku 25 lat ma własne mieszkanie, drogi samochód, dyplom prestiżowego uniwersytetu w Warszawie i bardzo dobrze płatną pracę.
Martwiło mnie tylko jedno — że Eugeniusz, mój syn, nie potrafił znaleźć tej właściwej. Do każdej dziewczyny miał jakieś „ale”. Aż w końcu, niedawno, oznajmił, że się żeni. W teorii powinnam się cieszyć, ale… nie tym razem. Bo przyszła synowa absolutnie mi się nie podoba. To zwykła dziewczyna z prowincji, bez ambicji, bez planów, bez perspektyw. Nie jestem nawet pewna, czy skończyła studia.
Poznałam ją kilka miesięcy temu, gdy Eugeniusz przyprowadził ją do nas na obiad. Nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Grzeczna, miła — i tyle. Co on w niej zobaczył, nie mam pojęcia. Wcześniej jego dziewczyny były przebojowe, pewne siebie, eleganckie. A teraz nagle zapragnął ciszy, spokoju i rodzinnego życia. Jak ona go do tego przekonała — naprawdę nie rozumiem.
Nie widzę w niej ogłady, stylu, klasy. Ubiera się przeciętnie, rozmowy na poziomie nie potrafi prowadzić. Jej rodzice — zwykli ludzie ze wsi, prości, pracowici, ale dalecy od naszego świata. Spotkaliśmy się, żeby omówić szczegóły wesela, i od razu było widać różnicę: wszystko im nie pasowało. „Po co to?”, „Nie ma sensu tyle wydawać”. Oni chcieliby po prostu rozstawić namiot i zrobić domowe jedzenie. A ja? Ja chciałam porządne przyjęcie w restauracji, z klasą. Jak ja ich przedstawię swoim znajomym i współpracownikom? O czym z nimi rozmawiać? Wstydzę się, że staną się częścią naszej rodziny.
Jest mi po prostu przykro. Myślałam, że mój syn wybierze kogoś, kto będzie mu dorównywał — intelektualnie, życiowo, kulturowo. A on zakochał się w kimś, kto zupełnie do niego nie pasuje. Wiem, że takie małżeństwa są z góry skazane na niepowodzenie. Prosiłam go, żeby się zastanowił, żeby się nie spieszył. Ale on tylko powiedział: „Mamo, nie wtrącaj się. Jestem dorosły, sam wiem, co robię”.
Jak ja mam się nie wtrącać, kiedy widzę, że własne dziecko niszczy sobie życie? Powiedziałam więc w złości, że nie pojawię się na ślubie. Myślałam, że się zastanowi, że przemyśli sprawę. Tymczasem on odwołał całą uroczystość i oznajmił, że po prostu podpiszą dokumenty w urzędzie.
Nie wiem, co teraz robić. Cokolwiek powiem — jest źle. Cokolwiek zrobię — jeszcze gorzej.
Ręce mi opadły.
Czy ktoś z was był w podobnej sytuacji?
Kiedy przyszła synowa zupełnie ci się nie podoba, ale nie możesz nic na to poradzić?
Co wtedy zrobić?
