Powiedziałam synowi: Nie będę cię karmić, dopóki nie znajdziesz pracy – tak uporządkowałam lodówkę

Jestem Natalia, rozwiedziona kobieta w średnim wieku, mieszkająca w trzypokojowym mieszkaniu razem z moją córką Tatianą, która jeszcze uczęszcza do szkoły. Mój 25-letni syn, Andrzej, od ukończenia studiów trzy lata temu nie podjął stałej pracy. Zamiast szukać zatrudnienia, woli spędzać dni leżąc na kanapie, wpatrując się w telefon i grając w gry komputerowe. Jego wymówką jest „szukanie siebie” – według niego oferowane przez pracodawców zarobki są zbyt niskie, żeby warto było się o nie starać, a wygoda bycia w domu wydaje mu się lepsza niż realne wyzwania dorosłego życia.

Od dawna podejmuję wszelkie próby, aby pomóc mu odnaleźć swoje miejsce w życiu. Samodzielnie szukałam ofert pracy, kontaktowałam się ze znajomymi, a nawet angażowałam byłego męża w poszukiwania – jednak nic nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Chociaż zdarzało mu się podejmować krótkoterminowe zajęcia, zawsze po miesiącu rezygnował z pracy z własnej woli.

Jeszcze niedawno dawałam mu nawet mój samochód, bo twierdził, że dzięki niemu jedzie na rozmowy kwalifikacyjne. Niestety, okazało się, że używał auta do przewożenia swoich znajomych, a nie na potrzeby poszukiwania stałego zatrudnienia. Mam świadomość, że jako jedyna osoba, która pracuje, muszę zapewnić utrzymanie domowej sytuacji – przede wszystkim dla Tatiany, którą jestem zobowiązana wspierać, bo jej przyszłość również jest dla mnie priorytetem.

Pewnego dnia, po kolejnej kłótni, gdy syn znowu nie znalazł powodu, żeby podjąć pracę, miałam dość. Powiedziałam mu stanowczo:
„Nie będę cię dalej karmić, dopóki nie znajdziesz sobie pracy!”

Aby wysłać jednoznaczny sygnał, dosłownie uporządkowałam zasoby w naszej lodówce. Podzieliłam półki – górną część pozostawiłam wyłącznie dla niego, a resztę zabrałam dla siebie i dla Tatiany. Od teraz kupuję jedzenie tylko na dwie osoby.

Czuję ogromną miłość do syna, ale wiem też, że muszę postawić granice. Nie mogę na zawsze zapewniać mu wygody, kiedy on sam nie podejmuje wysiłku, aby zacząć samodzielne życie. Mam nadzieję, że ta ostra lekcja sprawi, iż zrozumie, że życie opiera się na odpowiedzialności i ciężkiej pracy, a nie na biernym oczekiwaniu na wsparcie rodziców.

Czas pokaże, czy Andrzej odnajdzie drogę do dorosłości i samodzielności, czy też pozostanie w strefie komfortu, wykorzystując moją troskę. Dla mnie najważniejsze jest, aby każdy z nas mógł żyć godnie i z poczuciem własnych osiągnięć – nawet jeśli czasami oznacza to podejmowanie trudnych decyzji.