Prawdziwą pensję ukrywałam przed mężem przez 7 lat. Jak się później okazało, miałem dużo racji

Moja babcia i dziadek żyli w zgodzie. Zawsze uczyła mnie szczerości wobec męża, ale w dzisiejszych czasach jej rady już nie zawsze działają. Zrozumiałam tę prawdę, kiedy jeszcze studiowałam na uniwersytecie, a mój chłopak mnie zdradził.

Później wyszłam za mąż, a następnie poszłam na urlop macierzyński. Pracowałam wcześniej w firmie założonej przez mojego byłego kolegę z klasy, gdzie produkowaliśmy drogie meble z drewna. Moja praca nie była ciężka, ale zarobki były całkiem niezłe.

Bardzo nudziłam się na urlopie macierzyńskim, ledwo wytrzymałam dwa lata i posłałam syna do przedszkola, a sama pobiegłam do pracy. Tam czekała mnie niemiła niespodzianka. Okazało się, że nasza firma ledwo się utrzymuje, wiele osób zostało już zwolnionych, a powoli, ale nieubłaganie przyszedł czas na mnie.

Bardzo się starałam, pracując za trzy osoby. Chciałam bardzo, aby nasza firma wyszła z dołka. Rozpoczęliśmy głęboką transformację, zmieniliśmy kierunek rozwoju, a nasze produkty stały się niezwykle popularne!

Moje starania zostały dobrze docenione. Zamiast zwolnienia dostałam awans, a moja pensja wzrosła czterokrotnie, chociaż wcześniej otrzymałam już przyzwoitą kwotę.

Wróciłam do domu szczęśliwa i opowiedziałam wszystko mężowi, który słuchał z kamienną twarzą. Ale nie powiedziałam mu całej prawdy. Powiedziałam, że pensja wzrosła półtora razy, tak jak mówiłam koleżankom, żeby nie zazdrościły. I odruchowo powiedziałam to mężowi, co okazało się słuszne. Tylko ja i mój szef znaliśmy prawdę.

Potem minęło 7 lat, cały ten czas odkładałam “dodatkowe” pieniądze na tajne konto na zakup mieszkania dla dziecka w przyszłości. Wielu mnie skrytykuje, ale uważam, że postąpiłem absolutnie słusznie. Nie wydałem ich na siebie ani na żadne bzdury.

Później dowiedziałam się, że mój ukochany mąż mieszka z dwiema rodzinami. Nie zrobiłam skandalu, ale po prostu złożyłam wniosek o rozwód. Okazało się, że mój mąż od dawna planował mnie opuścić i cały majątek przeniósł na siebie.

Tak zakończyło się moje życie rodzinne. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdybym nie miała tej swojej „poduszki powietrznej”. Kupiłam mieszkanie, w którym mieszkam z synem i u nas wszystko jest w porządku.