Rodzice mojego męża przepisali cały majątek na swoją córkę, przekazali Marii zarówno działkę, jak i mieszkanie. Szwagierka początkowo regularnie odwiedzała rodziców, pomagała im w domu i w gospodarstwie. Niestety, później zmarła, a rodzice mojego męża zaczęli codziennie do niego dzwonić
Już dawno rodzice mojego męża przepisali swoją działkę i mieszkanie na córkę, ponieważ bardzo dobrze się z nią dogadywali, lubili swojego zięcia i mieli nadzieję, że córka Maria dobrze się nimi zaopiekuje na starość.
Oczywiście my z mężem o tym wiedzieliśmy, ale nikt się z nami nie liczył ani nie zamierzał się radzić.
Warto dodać, że mój Paweł uważał, że to całkiem rozsądne, bo mieliśmy wtedy mniej problemów, a nikt nawet nie zapytał mnie o zdanie, bo jestem zupełnie obcą osobą w ich rodzinie.
Później Maria namówiła rodziców do sprzedaży tego mieszkania, ponieważ z mężem wzięli kredyt na własny biznes. Jednak interes im nie wyszedł i nie byli w stanie spłacić pożyczki. Sprzedali mieszkanie i kupili rodzicom stary dom na wsi.
Maria często odwiedzała rodziców, przywoziła jedzenie, pomagała w ogrodzie i w gospodarstwie, ale potem, niestety, zmarła, miała tylko 50 lat.
Rodzicom na wsi było trudno samym, wnuki córki ich nie odwiedzały, a zięć tym bardziej nie miał czasu. Zaczęli prosić mojego męża, by ich odwiedzał. Im częściej Paweł do nich jeździł, tym częściej go wzywali.
Teraz rodzice mojego męża są już starzy: ona ma 72 lata, a on 76. Naprawdę nie są w stanie sami sobie poradzić, prawie codziennie dzwonią do mojego męża, narzekają, proszą o pomoc.
Paweł nie może tak często do nich jeździć, a do tego jest daleko, co wiąże się z kosztami i czasem. Rodzice zaczęli prosić syna, aby zabrał ich do siebie do miasta, co oznacza do nas.
Powiedziałam Pawłowi, że nie chcę ich w naszym mieszkaniu. Mamy co prawda przestronne trzypokojowe mieszkanie, ale mamy dwoje dzieci. I nie zamierzam się nimi opiekować.
Dom rodziców mojego męża na wsi nie nadaje się do sprzedaży, jest w złym stanie, nikt go nie chce, może poza działką, która od dawna jest zarośnięta chwastami. Rodzice mają emeryturę, niech dzieci Marii się nimi zajmą, skoro przejęli mieszkanie.
Jedyne, co mogę zrobić, to znaleźć im dobry dom opieki. I wiecie, co mnie najbardziej zdziwiło? Nawet najbliżsi mnie potępiają, mówią, że nie mam sumienia, przecież to rodzice mojego męża.
A ja nie chcę brać na siebie takiego ciężaru. Też nie jestem już młoda, żeby się nimi opiekować. Mąż mnie rozumie, ale żal mu rodziców. Chodzi smutny od tygodnia. Co można tu zrobić?
Czy jestem zobowiązana się nimi opiekować, skoro wszystko oddali córce, a po jej śmierci przeszło to na jej siostrzeńców?
