Rozwodzę się z tobą, bo zniknęłaś w tej rodzinie – nie widzę w tobie już człowieka, przyjaciela, kobiety, tylko funkcję…
Pół roku temu mąż postanowił się ze mną rozwieść. Wpadłam w głęboki szok, z którego dopiero teraz zaczynam powoli wychodzić. Zostawił mi mieszkanie, płaci alimenty, czasem zabiera dzieci do siebie, gdzie mieszka z nową rodziną – młodszą o 15 lat żoną w ciąży, z wyższym wykształceniem. Powiedział mi, że nie mamy już o czym rozmawiać, że zniknęłam w tej rodzinie, że od lat nie widzi we mnie człowieka, przyjaciela, kobiety – tylko gospodarczą funkcję…
Jak wyjść z tego szoku?
Z perspektywy mojej codzienności:
Jestem rozwiedziona – to brzmi tak dziwnie, zwłaszcza po 30 latach małżeństwa, które, jak mi się wydawało, było szczęśliwe. Pobraliśmy się bardzo młodo, nie mieliśmy jeszcze 20 lat. Szybko urodziły się nasze córki. Mąż studiował i pracował, a ja byłam w domu z dziećmi, pomagali nam rodzice – moi i jego. Tak się wtedy żyło. Dziewczynki dużo chorowały, więc z urlopu macierzyńskiego nigdy nie wróciłam do pracy.
Kiedy dziewczynki kończyły szkołę, wiedziałam, że muszę znaleźć dla siebie jakieś zajęcie. Porozmawialiśmy o tym z mężem – chciałam albo pójść na studia, albo urodzić jeszcze jedno dziecko. Mąż powiedział: “Oczywiście, dzieci!” Tak więc urodzili się nasi dwaj synowie, którzy mają teraz 10 i 12 lat. Wychowywali się w dostatku, nie tak jak dziewczynki, oczywiście – ich rozpieszczałam.
Pół roku temu mąż postanowił się rozwieść. Wpadłam w głęboki szok, z którego dopiero teraz zaczynam powoli wychodzić. Zostawił mi mieszkanie, płaci alimenty, czasem zabiera dzieci do siebie, gdzie mieszka z nową rodziną – młodszą o 15 lat żoną w ciąży, z wyższym wykształceniem. Powiedział mi, że nie mamy już o czym rozmawiać, że zniknęłam w tej rodzinie, że od lat nie widzi we mnie człowieka, przyjaciela, kobiety – tylko gospodarczą funkcję…
Wyszłam za mąż raz i na całe życie. Oczywiście, poświęciłam się całkowicie rodzinie, zniknęłam w niej. Przy rozwodzie mąż właśnie to mi zarzucił. Ale czy prawdziwa matka i żona mogłaby postępować inaczej? Mam dobre zdrowie, mówią, że dobrze wyglądam jak na swój wiek, nie muszę pracować w najbliższym sklepie, żeby nakarmić dzieci. Czuję, że moja dusza umarła wraz z rozwodem, a to, co zostało, to pusta powłoka, która mechanicznie wykonuje obowiązki. Oczywiście, dla dzieci muszę wrócić do życia, ale nie wiem jak, nie czuję sił.
Żyłaś już przez długi czas dla rodziny, ponieważ uważasz, że właśnie tak powinna postępować prawdziwa matka i żona. To doprowadziło cię do bardzo trudnej sytuacji psychicznej. Teraz zamierzasz wrócić do życia dla dzieci. Powrót do życia jest konieczny, to oczywiste, ale powinno się to robić przede wszystkim dla siebie. Z kilku powodów.
1. Jesteś osobą, która zawsze będzie przy tobie, niezależnie od okoliczności. Masz swoje własne potrzeby i pragnienia. Jeśli będziesz długo mówiła, że nie masz potrzeb ani pragnień, ludzie wokół ciebie w to uwierzą. I będą zachowywać się tak, jakbyś niczego nie potrzebowała. Nikt nigdy nie będzie o ciebie troszczył się bardziej i lepiej niż ty sama. Dlatego warto żyć dla tej osoby, która zawsze o ciebie zadba.
2. Dzieci są gośćmi w twoim życiu. Nie będą z tobą na zawsze. Teraz wchodzą w wiek dojrzewania, bardzo cię potrzebują. Jesteś tą, która ich karmi, kupuje ubrania, leczy lub zabiera do lekarza, gdy chorują. Ale starsze dziewczynki potrzebują cię już znacznie mniej, jeśli w ogóle. Każda z nich ma swoje własne życie. Dzwonią do ciebie, ale nie nachodzą cię. Prawda?
3. Bycie czyimś sensem życia jest bardzo trudne. Oznacza to, że trzeba sprostać wielu wymaganiom, niezależnie od tego, czy się tego chce, czy nie. Nie warto obarczać dzieci takim ciężarem.
Wyjście z szoku i rozpoczęcie życia oznacza różnorodne reagowanie na bodźce z zewnątrz. Zacznijmy od emocjonalnej reakcji, od jej powierzchownego poziomu. Powiedz sobie teraz: stop! Co się teraz z tobą dzieje? Jak się czuje twoja lewa stopa? A prawa? Podoba ci się to?
Podoba się/nie podoba – to najprostszym poziomem emocjonalnej reakcji.
Następnie można zagłębić się na poziom pragnień: wchodzisz do pokoju – co chcesz zrobić? Podoba ci się to działanie, czy nie?
Łańcuch działań jest prosty: podoba się/nie podoba; chcę/nie chcę, a co się podoba? Czego chcę?
Stopniowo, małymi krokami, będziesz w stanie wrócić do siebie, jako żywej i prawdziwej osoby, która ma sympatie, potrzeby i pragnienia. A potem niedaleko już do własnych zainteresowań, które można będzie zacząć realizować.
