Spojrzałam na puste mieszkanie córki i zięcia. Zadzwoniłam do swatki — i żałowałam, że w ogóle to zrobiłam
Kiedyś przygotowanie posagu dla córki było normą. Panna młoda szła do domu męża z wyprawką, a mąż miał obowiązek zapewnić jej byt. Dziś już nikt nie żyje według tych zasad, ale wiele osób wciąż kieruje się starymi schematami. Gdy jednak przychodzi do codziennego życia młodych – wszystko wygląda inaczej.
Ślub bez fanfar
„Moja córka, Agata, powiedziała kilka miesięcy temu, że wychodzi za mąż. Ustaliliśmy wspólnie, że wesele odbędzie się dopiero za rok – żeby na spokojnie wszystko zorganizować. Ale młodzi zrobili po swojemu: wzięli ślub cywilny, wynajęli mieszkanie i po prostu zamieszkali razem. Agata ma 23 lata i wciąż studiuje, a jej mąż – Bartek – ma 27 lat i pracuje.”
Pani Danuta, mama Agaty, nie miała nic przeciwko małżeństwu – Bartek wydawał się odpowiedzialny i porządny. Ale gdy odwiedziła młodych po raz pierwszy – zaniemówiła.
Puste kąty
„Weszłam do mieszkania i aż mnie ścisnęło w gardle. W kuchni dwie taborety, jedna patelnia, brak garnków, jeden komplet pościeli, dwa ręczniki. Śpią na materacu, mają tylko jedną komodę. Zapytałam Bartka: to naprawdę wszystko? Odpowiedział spokojnie, że tak, ale z czasem wszystko sobie kupią. Agata dodała, że sporo wydali na kaucję i prowizję dla agencji nieruchomości.”
Danuta, nie mogąc patrzeć na tę biedę, dała córce z domu trochę naczyń, poduszki, koce, sztućce. Ale im dłużej o tym myślała, tym bardziej rosła w niej złość – dlaczego tylko ona czuje się odpowiedzialna?
Rozmowa ze swatką
„Zadzwoniłam do mamy Bartka, pani Iwony. Miałam nadzieję, że wspólnie ustalimy, jak możemy pomóc dzieciom. Ale ona tylko wzruszyła ramionami i powiedziała: mój syn jest dorosły, sam sobie poradzi. Dodała, że już pomogła – kupiła mu samochód. A skoro Agata studiuje, to Bartek ma ją utrzymywać. Wyprawka? To już moja sprawa.”
Złość, milczenie i żal
„Nie mogłam uwierzyć. Młodzi zostali z niczym – tylko ja próbuję ich wspierać. A u mnie wcale nie jest lekko – mąż od roku bez pracy, młodszy syn w liceum. A teraz jeszcze Agata ma do mnie żal, że się wtrąciłam. Bartek też się odsunął. A ja się po prostu martwię. Nie potrafię być obojętna tak jak swatka.”
Głos rozsądku: czy pani Iwona ma rację?
Dzieci nie przestają być dziećmi tylko dlatego, że zmieniają stan cywilny. Matki zawsze się martwią – szczególnie, gdy ich córki śpią na materacu i nie mają garnków. Ale może właśnie tak wygląda dorosłość?
Agata i Bartek nie proszą o pomoc. Może im jest dobrze? Może ważniejsze niż meble jest to, że są razem? Chcą sami zapracować na swoje życie. I może to nie jest bieda – tylko początek czegoś, co zbudują wspólnie, bez pomocy innych.
