Synowa od lat nie pracuje. Zawsze ma jakieś wymówki, a mój syn jej wierzy. Zaproponowałam jej, żeby mi pomogła. Dorabiam, choć jestem na emeryturze, dodatkowe ręce bardzo by się przydały. Nie spodziewałam się jednak takiej odpowiedzi
Czasami handluję na rynku produktami: truskawkami, malinami, porzeczkami, ziołami i innymi. Nie chcę brać pieniędzy od dzieci, mają swoje rodziny. Nie widzę w tym nic złego. Syn był zdecydowanie przeciwny, proponował mi pieniądze, byle tylko nie chodzić na rynek.
Moja synowa nie pracuje, większość czasu siedzi bezczynnie – patrzy w telefon i komputer.
Kiedyś mówiła, że musi siedzieć z wnukiem, ale on już jest duży. A co? Jej wszystko pasuje – siedzi na pieniądzach zarobionych przez mojego syna i wydaje jego pieniądze. Mi byłoby wstyd nie pracować. My z mężem całe życie pracowaliśmy razem i u nas tak było przyjęte, a kto leniuchował – nawet kary płacił.
Nie nadążam wszystkiego sprzedać na rynku – jagody i owoce się psują, więc zaproponowałam synowej, żeby sprzedawała razem ze mną. Tym bardziej, że na rynku handluje wiele młodych osób i nic im nie dolega.
Myślałam, że przynajmniej zarobi jakieś pieniądze i nie będzie prosić mojego syna. Kiedy to zaproponowałam synowej, aż się skrzywiła i powiedziała, że jej to niepotrzebne, że pieniędzy w rodzinie wystarcza i taka praca jest poniżej jej godności. Jakby handel na rynku nie był na jej poziomie i wręcz upokarzający. Na koniec dodała, że mąż na pewno tego nie zaakceptuje.
Oczywiście spodziewałam się czegoś podobnego, bo nie jest z tych, co lubią pracować, nawet jedzenie mają dostarczane do domu, ale co ma do tego jej godność? Zaproponowałam to synowi, nawet powiedziałam o możliwych zyskach i grafiku, a on aż pobladł. Jest pod jej wpływem do tego stopnia, że zabronił mi nawet mówić o tym.
Jak to możliwe, wyjaśnijcie? Mam niespokojną duszę. Moje dziecko pracuje, a ta siedzi i przełącza kanały w telewizorze pomalowanymi paznokciami. A praca dla niej jest zła.
