Szukam rady: Żyję z chłopakiem, który dzieli wszystko po połowie – co mam zrobić?

Od dwóch lat mieszkamy razem z moim partnerem, Pawełkiem, wynajmując mieszkanie. Oboje pracujemy – on zarabia więcej niż ja, ale mimo to upiera się, żeby wszystkie wydatki – od czynszu i opłat za media, po zakupy spożywcze – dzielić po połowie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że panuje u nas równość, ale w praktyce sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Choć finansowo staramy się dzielić koszty, wszystkie obowiązki domowe spoczywają wyłącznie na moich barkach. To ja gotuję, sprzątam i dbam o porządek, bo Pawełek uważa, że to naturalne zadania kobiety, a nie mężczyzny. Z dumą podkreśla, że nie żyję z jego pieniędzy – mimo że pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny, która zawsze była gotowa wesprzeć go finansowo. Jego rodzice nawet założyli mu konto bankowe, co dodatkowo podkreśla jego status.

Pawełek uwielbia luksus – drogie ubrania, nowoczesne gadżety i wykwintne jedzenie, z którego często korzysta sam. Ja natomiast jem znacznie mniej, a kiedy proponuję bardziej budżetowe rozwiązania, na przykład ziemniaki z kotletami czy makaron z kiełbasą, spotykam się z jego stanowczym sprzeciwem. Twierdzi, że nie można oszczędzać na jedzeniu, bo wpływa to na zdrowie, a prezenty, które mi kupuje, muszą kosztować co najmniej 4000–5000 złotych – o czym nie przestaje mi przypominać.

Sytuację komplikuje również fakt, że muszę wspierać moją mamę, która zarabia niewiele, oraz młodszą siostrę, która nadal uczęszcza do szkoły. Dlatego regularnie odkładam pieniądze na ich potrzeby. Kiedy Pawełek dowiedział się o moich oszczędnościach, wybuchł złością, przekonany, że ukrywam przed nim część dochodów, co według niego oznacza brak pełnego zaangażowania i zaufania z mojej strony.

Pewnego razu, gdy rozmawiałyśmy o ewentualnym urlopie macierzyńskim (na szczęście wszystko ułożyło się dobrze), Pawełek zasugerował, że nie poradzę sobie, żyjąc jedynie z zasiłku, i że będę musiała znaleźć dodatkową pracę zdalną. Jego zdaniem, w dzisiejszych czasach jedna osoba nie powinna dźwigać ciężaru całej rodziny samodzielnie. Choć posiada wiele pozytywnych cech, jego drobnostkowość i upór w kwestiach finansowych coraz bardziej mnie odpychają.

Nie wiem, jak przekonać go, że jego postawa jest błędna. Czy naprawdę wszystko powinno być dzielone po połowie, nawet gdy oboje wkładamy różne wysiłki – on korzysta z luksusów, a ja codziennie walczę, aby utrzymać nasz dom i wspierać bliskich? Proszę was o radę – czy ktoś z was miał podobne doświadczenia? Jak poradzić sobie z partnerem, który nie potrafi zrozumieć, że niektóre sprawy wymagają elastyczności i wspólnego podejścia? Wasze opinie i sugestie będą dla mnie bardzo cenne.