Teściowa bez pozwolenia zaprosiła swoją kuzynkę ze wsi, aby zamieszkała w naszym mieszkaniu. Najpierw chciałam się kłócić, ale potem zrozumiałam, że krewni mogą być bardzo różni
– Dzień dobry, jestem waszą ciocią!
Usłyszałam, gdy otworzyłam drzwi wejściowe swojego mieszkania. Na progu stała niska kobieta, około pięćdziesiątki. Pomyślałam, że to żart i ktoś mnie nabiera, ale nie zobaczyłam żadnego operatora z kamerą, więc musiałam zażądać wyjaśnień.
– Przepraszam, ale komu pani jest ciocią?
– Jak to komu, jestem ciocią Marią. Moja kuzynka Anna to matka twojego męża Andrzeja.
Oczywiście zadzwoniłam do męża, żeby to wyjaśnić. Mąż wszystko mi wyjaśnił, i nie było wyjścia, musiałam wpuścić nieznajomą do naszego domu.
Okazało się, że ciocia Maria przyjechała, bo rodzice mojego męża właśnie przeprowadzają się do nowego mieszkania, więc nie mieli gdzie jej przyjąć. Dlatego zaproponowali, żeby zatrzymała się u nas.
Nikt mnie o tym nie poinformował, teściowa myślała, że powie mi Andrzej, a Andrzej myślał, że powie mi teściowa. Nikt nie pomyślał, żeby zapytać mnie, czy chcę tego i czy mi to pasuje. Ale to już inna sprawa. O tym porozmawiam z nimi później.
Ciocia Maria okazała się miłą i rozsądną kobietą. Przywiozła dla nas nawet prezenty, kilka słoików z dżemem.
Po kolacji, wysłuchaniu opowieści o licznych krewnych, położyliśmy gościa spać w salonie na kanapie i sami poszliśmy spać.
Rano obudził mnie cudowny zapach wypieków. Pani Maria, wstawszy wcześnie, postanowiła nas zaskoczyć i napiekła różnych pierożków. Byłam zadowolona, ponieważ przygotowanie śniadania zwykle należało do mnie, a teraz miałam okazję dłużej poleżeć w ciepłym łóżku.
Po około pół godziny wstałam i poszłam do kuchni. Tam siedziała ciocia Maria i próbowała swoje pierożki.
Gdy mnie zobaczyła, powiedziała:
– Och, przepraszam, chyba cię obudziłam! Trochę pobuszowałam w twojej kuchni, bardzo chciałam was czymś poczęstować (okazało się, że sama przywiozła produkty, wiejskie jajka, specjalną mąkę itd.). Siadajcie, jedzcie śniadanie, a ja idę do lekarza.
Nie lubię, gdy ktoś buszuje po mojej kuchni, a tym bardziej, gdy zaprasza gości do mojego domu bez mojej wiedzy. Ale ciocia Maria pozostawiła po sobie tylko dobre wrażenia. Będę zadowolona, jeśli znów do nas przyjedzie, nawet z dziećmi.
Przez te trzy dni, które spędziliśmy razem, nie sprawiała nam żadnych kłopotów. Jeszcze nas rozpieszczała różnymi smakołykami. Odwiedziła wszystkich potrzebnych lekarzy i wróciła do siebie na wieś, przy czym tysiąc razy nas przepraszała, że musiała zatrzymać się u nas. Okazuje się, że tacy też mogą być krewni!
