Teściowa dowiedziała się, że nasze relacje się zepsuły i wykorzystała ten moment! Zaprasza kandydatki na synowe w gości – próbuje nas rozdzielić.

– W tym, że nasze relacje z Krzysztofem się zepsuły, winna jest tylko teściowa. – wyjaśnia trzydziestotrzyletnia Paulina. – Jeśli nie całkowicie, to większość problemów i tak przez nią. Od początku jej się nie spodobałam: przyjezdna prowincjuszka, a oni – rodowici warszawiacy. Uznała, że zależy mi na ich mieszkaniu, i że dlatego wyszłam za mąż. Trzeba mieć wyobraźnię, żeby coś takiego wymyślić! Andrzej ma swoje mieszkanie, jakie mogę mieć do niego roszczenia?

Olga chciała, żebyśmy nie organizowali ślubu, proponowała synowi, żeby się nie spieszył, po prostu zamieszkali razem, ale on zdecydowanie chciał się ożenić. Już od pięciu lat wynajmują mieszkanie i oszczędzają na kredyt hipoteczny. Początkowo udawało się odkładać znaczną sumę co miesiąc, ale z czasem sprawy się skomplikowały.

Plany zakupu mieszkania pokrzyżowała ciąża.

– Oczywiście, że będziemy mieć dziecko! Jakie są inne opcje? – mówi Paulina. – Moja mama jest szczęśliwa i nas wspiera. Dziecko i tak trzeba mieć. Co to za rodzina bez dzieci? Nie ma co odkładać. Powiedziała, że będzie pomagać, tylko rodźcie. Potem, z kredytem, nie pójdę już na urlop macierzyński.

Teściowa nie wypowiadała się na ten temat. W każdym razie Paulina prawie z nią nie rozmawiała. Olga nigdy nie zaakceptowała przyjezdnej synowej. Ciągle mówiła Andrzejowi o tym, jak synowie jej koleżanek szczęśliwie ożenili się z warszawiankami, które mają mieszkania w stolicy. Żyją dostatnio. Wzięli kredyt hipoteczny na mieszkanie, ale nic za nie nie płacą, tylko wynajmują. Sami mieszkają w mieszkaniu żony, a za kilka lat będą mieli własne mieszkanie bez żadnych dodatkowych kosztów! Oto, jak dobrze się urządzić! Brawo!

Ojciec Andrzeja mądrze powstrzymywał się od wszelkich komentarzy i zachowywał neutralność. Mógłby czytać wykłady o dyplomacji. Żona była przekonana, że ją wspiera, ale on potrafił utrzymać dobre relacje z Pauliną.

Andrzej sam odwiedzał rodziców. Częściej jeździł latem, kiedy zajmowali się działką. Przywoził im zamówienia z internetu. Paulina na działce nigdy nie była.

– Był czas, kiedy teściowa zaczęła swatać Andrzejowi kandydatki na żonę! Pomimo że już był ze mną żonaty! Co o tym myślisz? – mówi Paulina. – Zapraszała go do siebie, żeby pomógł w domu. A tam czekała już przyjaciółka z córką do wydania za mąż. Andrzej wracał i opowiadał, a my razem się śmialiśmy.

Paulina z mężem żyli zgodnie, bez kłótni i z pełnym zrozumieniem. Ciąża okazała się prawdziwym testem dla ich rodziny.

– Na początku to był koszmar! – wspomina Paulina. – Właśnie zrezygnowałam z pracy i miałam szukać nowej, a tu taka niespodzianka. Nie mamy własnego mieszkania, pieniędzy jest mniej. Oszczędności są, ale to na kredyt hipoteczny. Więc panikowałam: wydawało mi się, że życie się zawaliło, żadnej radości, tylko irytacja z każdej drobnostki.

– Hormony nie dawały spokoju?

– Najprawdopodobniej. Zaczęły się kłótnie, nieporozumienia. Teściowa dowiedziała się, że nasze relacje się zepsuły i zaczęła synowi wiercić dziurę w brzuchu, że tak żyć nie można, to nie jest rodzinne życie, nie można się dogadać, same kłótnie, rozwód jest konieczny! Dzwoniła kilka razy dziennie: pytała, czy się pokłóciliśmy, i prowokowała Andrzeja do kolejnej kłótni ze mną. Po milionowym telefonie teściowej postanowiłam spakować rzeczy i pojechałam do mamy w szóstym miesiącu ciąży! Uznałam, że teraz tylko rozwód.

Przez długi czas nie było żadnych wieści od Andrzeja, ale po trzech tygodniach przyjechał do Pauliny. Szybko się pogodzili. A po porodzie zamieszkali we trójkę w wynajmowanym mieszkaniu. Niedawno dziecko skończyło pięć miesięcy.

– Teściowa nagle zapragnęła zobaczyć wnuka! – mówi Paulina. – Dzwoni codziennie i próbuje przyjść w odwiedziny, żeby zobaczyć wnuka. Ale mnie ich pragnienia nie interesują. Nie chcę z nimi w ogóle rozmawiać. Olga przez te wszystkie lata próbowała nas rozdzielić, regularnie zapraszała kandydatki na synowe. Prawie jej się to udało! To jej wina, że będąc w ciąży, musiałam odejść do mamy! Wtedy wnuk jej nie interesował?

– A co na to mąż?

– Byłby zadowolony, gdyby zaprosić rodziców. Ale wie, że ja ich nie chcę widzieć. Nie żywię urazy do rodziców. Jednak, nie zamierzam z nimi utrzymywać kontaktu. Jesteśmy dla siebie zupełnie obcy. Żyjemy sami.

Taka jest sytuacja. Czy Paulina postępuje słusznie? Może powinna spróbować nawiązać relacje z rodzicami?