Uciekłam z mieszkania chłopaka po telefonie od jego mamy o siódmej rano

Poznałam Andrzeja na imprezie u wspólnych znajomych. Zwróciliśmy na siebie uwagę. Spędziliśmy razem cały wieczór, nie mogliśmy się od siebie oderwać. Rozmowa z nim była niesamowicie interesująca i łatwa. Miałam wrażenie, jakbyśmy znali się od wielu lat, prawie całe życie.

Po zakończeniu wieczoru Andrzej odprowadził mnie do domu. Całą drogę nie przestawaliśmy rozmawiać na wszelkie tematy. Takiego rozmówcy jeszcze nigdy nie spotkałam. Wymieniliśmy się numerami telefonów i z niecierpliwością czekałam na jego telefon lub SMS. I oto następnego dnia zaprosił mnie na randkę.

Byłam niesamowicie szczęśliwa i dosłownie liczyłam minuty do spotkania. A kiedy w końcu się spotkaliśmy, byłam w ogromnym szoku z powodu jego wyglądu: garnitur, w którym Andrzej wyglądał wspaniale, bukiet kwiatów. Galanty i taktowny młody człowiek po prostu podbił moje serce.

Siedzieliśmy w restauracji, rozmawialiśmy o wszystkim na świecie, ale gdy temat zszedł na rodzinę — od razu go zmienił. Od razu było jasne, że nie chce o tym rozmawiać, więc nie nalegałam. Pomyślałam, może ma problemy w rodzinie, których nie chce ujawniać.

To właśnie od tej randki zaczął się w naszych relacjach okres kwiatów i czekoladek. Zaczęliśmy się spotykać. To był naprawdę niesamowity czas, najlepszy w moim życiu. Andrzej obdarowywał mnie kwiatami i prezentami, pisał wiersze na moją cześć. Jednym słowem, trafił mi się prawdziwy romantyk.

Po pewnym czasie Andrzej zaproponował wspólne zamieszkanie i z wielką radością się zgodziłam. Kiedy przyjechałam do mieszkania Andrzeja z walizkami, wydawało mi się, że miejsca jest mało. Przecież mieszkanie było jednopokojowe i bardzo małe. Byłam przyzwyczajona, że mogę pobyć sama, ale postanowiłam, że się z tym pogodzę.

Następnego dnia, wcześnie rano, o siódmej, zadzwoniła do mnie mama Andrzeja. Byłam zaskoczona, gdy obudziłam się od dzwonka, ale jednak odebrałam telefon.

— Halo? — powiedziałam sennie.

— Dzień dobry! Ale z ciebie śpioch! Kto będzie przygotowywać śniadanie dla Andrzejka? No, wstawaj i idź zrobić jedzenie mojemu synkowi!

Po takich słowach moje oczy stały się okrągłe jak pięciozłotówki. Czego jak czego, ale takiego czegoś się nie spodziewałam. Opowiedziałam o tym Andrzejowi, ale on po prostu milczał i czekał na jedzenie. Zrozumiałam, co tu się dzieje, i postanowiłam, że w tym domu wariatów nie zostanę. Jeśli mama Andrzeja, potencjalna teściowa, będzie mnie kontrolować każdego ranka, a Andrzej będzie się zachowywał jak maminsynek, nie będę mogła spokojnie i szczęśliwie żyć. To nie jest warte tej romantyki, którą zawsze organizował Andrzej.

Więc napisałam listę zakupów. I to niemałą, żeby wystarczyło mi czasu. Na co? Żeby spakować rzeczy i uciec. Tak też zrobiłam, a klucze do mieszkania przekazałam sąsiadce i zostawiłam notatkę o kluczach, przyczepiając ją do lodówki.

Cieszę się, że wtedy tak właśnie postąpiłam. Tak podpowiedziała mi moja intuicja i serce. A wy co myślicie, dobrze zrobiłam?