W 26. roku małżeństwa mąż Marii powiedział, że zakochał się w kimś innym i odszedł. Kobieta postanowiła zapytać księdza, co powinna teraz zrobić.

Maria uważała się za najszczęśliwszą kobietę na świecie: kochała i była kochana. Co jeszcze jest potrzebne? Wyszła za mąż w wieku 25 lat i przez ten sam okres mieszkała z mężem bez kłótni. Miała dwoje dzieci, kupiono w tym czasie dwa mieszkania, jeśli nie liczyć tego, w którym mieszkała rodzina.

I wszystko było dobrze do końca: długie serdeczne rozmowy z mężem, wspólne wakacje, zabawne i hałaśliwe obchody 50. urodzin Marii.

Myślała, że anioł stróż chroni ją przed wstrząsami. Życie nie było jak fajerwerki, ale nie było w tym nic złego. To jest najważniejsze.

Następnego ranka po rocznicy, w której mężczyzna wzniósł wiele pięknych toastów za miłość, zaczął pakować rzeczy do walizki. Powiedział, że się odkochał i wyjeżdża. Maria nie mogła w to uwierzyć. Referent okazał się największym hipokrytą.

Aby zagłuszyć gorycz rozczarowania, Maria zaprosiła przyjaciółkę na wycieczkę. Nie obchodziło jej, gdzie iść. Poszły do kościoła. Tam zapytała księdza: „Moja dusza jest rozdarta, nie śpię po nocach, płaczę. Mój mąż się we mnie zakochał. Co powinnam zrobić?”

Chciała usłyszeć: „Walcz o niego!”

Ale zamiast tego usłyszała:

„Kochaj go i kochaj innego”.

Gdy tylko związek przestaje dawać radość i szczęście, gdy tylko zaczyna wyczerpywać nerwy, trzeba go przerwać. To, co już umarło, nigdy nie zakwitnie, zło nie stanie się dobrem. Wszystko, co kiedyś pojawiło się na tym świecie, ma zniknąć.

Nie trzymaj się kogoś, kto od ciebie odchodzi. Wszystko, co dobre, prędzej czy później się kończy, nawet jeśli w RATS przysięgali ci, że tak nie jest. Słowa człowieka są niczym w obliczu praw czasu.

Podziękuj osobie za miłe chwile, przeżycia i wrażenia. I uwolnij swoje serce od goryczy.