W niedzielę wieczorem mój mąż wrócił od swojej mamy… i jakby go ktoś podmienił. Zaczął zaglądać do garnków, a kiedy nic w nich nie znalazł, rzucił z wyrzutem, że jego mama miała rację, nazywając mnie kiepską gospodynią. Wiedziałam, że te wizyty u teściowej nigdy nie kończą się dobrze, ale żeby aż tak? W kuchni faktycznie nie było obiadu – ale dla kogo miałam gotować, skoro mąż z synem spędzili cały weekend u jego rodziców?
Stas mógłby być naprawdę cudownym mężem, gdyby nie to, że aż tak bardzo słucha swojej mamy. Jesteśmy małżeństwem od sześciu lat, mamy czteroletniego synka. Z teściową relacje od początku były trudne, a ostatnio praktycznie wcale ze sobą nie rozmawiamy. Teraz podburza mojego męża przeciwko mnie i przez to w naszym domu coraz częściej dochodzi do nieporozumień.
Prawie w każdy weekend teściowa dzwoni do niego z prośbą o pomoc. Mąż, mimo że mówię mu, że w domu też czeka go sporo męskich obowiązków i że dobrze byłoby spędzić trochę czasu razem, z dzieckiem, zawsze jedzie do rodziców. A potem wraca niezadowolony – to typowe dla teściowej, wiem o tym na pewno. Ona potrafi go nakręcić i obrócić przeciwko mnie.
Po tym, jak znowu pojechał z synem na działkę na cały weekend, miarka się przebrała. Powiedziałam mu, że jeśli jeszcze raz to powtórzy, rozwiodę się z nim i wtedy będzie mógł zamieszkać u swoich rodziców na stałe.
On oczywiście zaczął obwiniać mnie, że nie potrafię dogadać się z jego mamą, zapominając, że to ona od początku była wobec mnie nieprzyjazna. Ciągle mnie krytykowała, szczególnie przy innych, i opowiadała wszystkim krewnym, jakie to nieszczęście spotkało jej syna z taką żoną jak ja – jej zdaniem zasługiwał na kogoś lepszego.
W niedzielę wieczorem mąż wrócił od swojej mamy i… znów to samo. Zaczął zaglądać po szafkach, po garnkach i stwierdził, że mama miała rację – jestem beznadziejną gospodynią.
Naprawdę? Przecież nie było dla kogo gotować – obaj byli u teściowej przez cały weekend. Nawet się ucieszyłam, bo od dawna chciałam trochę schudnąć – przeżyłam te dwa dni na jabłkach i sałatkach. A w poniedziałek, jak zawsze, ugotowałabym coś smacznego dla moich chłopaków.
Tym razem nie wytrzymałam. Następnego dnia po pracy pojechałam do jego rodziców, żeby porozmawiać. Powiedziałam im wprost, że robią źle, podburzając syna przeciwko mnie. Miałam nadzieję, że zrozumieją i nie będą chcieli, żeby ich syn stracił rodzinę, ale się pomyliłam. Teściowa stwierdziła, że to nawet lepiej będzie dla wszystkich i że wnuka też zabierze do siebie.
Oczywiście opowiedziała mężowi, że przyjechałam, żeby „robić aferę” i dodała sporo od siebie – rzeczy, których nawet nie powiedziałam. Teraz mąż się do mnie nie odzywa. Jest obrażony, że poszłam do jego rodziców bez jego wiedzy i twierdzi, że zrobiłam mu wstyd przed mamą i tatą.
Nie wiem, co robić… Może rzeczywiście się rozwieść? Nie mogę dłużej znosić takiego traktowania. Jeśli on przez całe życie zamierza słuchać tylko swojej mamy, to może rzeczywiście powinien zamieszkać z nią na stałe.