W wieku 45 lat zrozumiałam, że zmarnowałam życie na mężczyznę, którego nie kocham, a wszystko to przez moją mamę, która zawsze powtarzała: „Jarosławo, najważniejsze jest wyjść dobrze za mąż”
Dziękuję, mamo, za zmarnowane życie! Od młodości rodzice zawsze powtarzali to samo: „Jarosławo, najważniejsze jest dobrze wyjść za mąż”. No cóż, tak też się stało.
Jarosława w wieku 20 lat wyszła za mąż za mężczyznę, który był tylko trochę starszy, mężczyznę, którego rodzice wybrali dla niej od dzieciństwa, mówiąc, że to syn przyjaciół, który w przyszłości stanie się bardzo bogaty.
„Tak zrobiłam, posłuchałam rodziców i wyszłam za niego. Nie kochałam go, zrobiłam tylko to, co mi kazali, tak robią wszyscy, miłość nie jest najważniejsza.
A w ogóle, «polubi się», poza tym są korzyści: będzie mieszkanie, pieniędzy mnóstwo, dzieci będą się uczyć w najlepszych szkołach, a ja nie będę musiała pracować, wszystko to dobrze, ale…”
Kiedy wyszłam za mąż, wszystko było nawet całkiem nieźle, podróżowaliśmy do różnych krajów, on kupował mi drogie prezenty, rodzice byli szczęśliwi, mieliśmy mieszkanie w centrum miasta.
Po kilku latach urodziło się nasze pierwsze dziecko, a potem zaczęliśmy myśleć o drugim, bo mieliśmy pieniądze, żeby je wychować.
Nie myślałam o miłości, o uczuciach, wydawało mi się, że tak powinno być, zwykła rodzina, która ma wszystko, ale teraz mam 45 lat i zrozumiałam, że zmarnowałam swoją młodość na człowieka, którego nie kocham, zrozumiałam to dokładnie wtedy, gdy wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim, zaczęłam rozmawiać z innymi mężczyznami i poznawałam innych ludzi, miałam sympatie, uczucia, których wcześniej nigdy nie doświadczyłam.
Było mi wstyd za to, co robiłam, że rozmawiałam z innymi, i że mój mąż nie wywołuje we mnie żadnych emocji, jest jak sąsiad, z którym mieszkam, mamy wspólne dzieci i mnóstwo pieniędzy.
Kiedy po jakimś czasie opowiedziałam to mojej mamie, powiedziała mi:
„Wyszłaś za bogatego, więc musisz to znosić, ja to znosiłam, i wszystkie kobiety muszą to znosić”. A co, lepiej by było, gdybyś wyszła za biednego Wanię, który ci się podobał?
– I co byś miała? Nic! Twoja przyszłość byłaby zrujnowana, twoje dzieci żyłyby w biedzie, a ty sama nie miałabyś tego, co masz teraz.
Zastanowiłam się nad tym.
Tak, może żyłabym biednie, może ledwo byśmy wiązali koniec z końcem, ale przeżywalibyśmy to razem, może mielibyśmy dziecko, które nie miałoby najlepszych zabawek i ubrań, ale widziałoby, że dorasta w kochającej się rodzinie, gdzie rodzice kochają się nawzajem i gdzie ono jest kochane. Teraz mój mąż dużo pracuje i rzadko jest w domu, dzieci widzą go późnym wieczorem, i to nie zawsze.
Teraz jest już za późno na zmiany, byłoby mi wstyd przed rodzicami, przed dziećmi i przed całym światem, pozostaje tylko znosić to do końca.
