“W życiu ci się dobrze układa, masz pomóc, przecież jesteśmy rodziną” – powiedziała siostra, zapominając, że to powiedziała parę lat temu

Wychowała nas jedna mama, bo ojca zabrakło, gdy byłyśmy jeszcze małe. Ona trochę go pamięta, a ja już nie. Mieszkałyśmy w trzypokojowym mieszkaniu.

Gdy mama odeszła, miałam dwadzieścia cztery lata, a siostrze dwadzieścia siedem. Mieszkanie było podzielone na równe części – moja połowa i jej połowa. Przez pewien czas mieszkałyśmy razem, nawet nie spotykając się codziennie, każda miała swoje życie, swoje zainteresowania.

Pod względem codziennego życia dogadywałyśmy się spokojnie – każda miała swój pokój, który można było zamknąć na klucz, salon i kuchnia były wspólne. Sprzątaniem głównie zajmowałam się ja, ponieważ siostra od dziecka nie przeszkadzał bałagan, a mnie irytował.

Nie było żadnych sporów dotyczących pieniędzy – płaciłyśmy na pół rachunki, a dalej każda żyła na swoje. Produkty każda kupowała sobie sama, ponieważ siostra zawsze była na diecie i miała swoje specyficzne jedzenie. Moje jedzenie nazywała paszą dla zwierząt i nawet nie zerknęła w jego stronę.

Oczywiście, nie zawsze żyłyśmy w zgodzie, zdarzały się kłótnie. Zazwyczaj to były z powodu gości, których siostra bardzo lubiła zapraszać. W takich momentach starałam się wyjść gdzieś, ale nie zawsze mi to wychodziło. Ogólnie rzecz biorąc, nie mieliśmy większych problemów. Żyłyśmy jak dobrzy sąsiedzi.

Potem siostra wyszła za mąż i przeprowadziła się do swojego męża, zamykając swoją część mieszkania na klucz. On zarabiał dobrze, dlatego siostra od razu przestała pracować i zaczęła dbać o siebie. Już wcześniej nie byłyśmy szczególnie bliskie, a teraz straciliśmy kontakt po jej ślubie.

Ja wtedy już miałam narzeczonego. Wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w naszym mieszkaniu z siostrą. Wiedziałam, że to wszystko tymczasowe i musimy mieć oddzielne lokum, dlatego z mężem oszczędzaliśmy na mieszkanie. Braliśmy udział w fazie budowy, żeby było taniej.

Spokojnie spędziliśmy trzy lata. Mój mąż i ja odkładaliśmy pieniądze na nasze własne mieszkanie i regularnie płaciliśmy rachunki. Siostra zajmowała się swoim życiem i nie wtrącała się w nasze sprawy. Nasza komunikacja ograniczała się do wymiany wiadomości sms z okazji świąt. Ten stan rzeczy odpowiadał mi bardzo.

Wiedziałam, że siostra miała dziecko, które wtedy miało już prawie trzy lata.

  • Nie rozumiem, czemu bawisz się w dzieci – skrzywiła się teściowa. – Mieszkasz w mieszkaniu, nawet jeśli tylko na pół, a siostra tu nie mieszka. Powinnaś spokojnie urodzić, a potem byłoby łatwiej płacić zasiłek macierzyński i kredyt hipoteczny.

Dziękuję Bogu, że mój mąż miał inne zdanie. On również uważał, że dziecko powinno być już rodzone na naszym własnym terenie. Czas potwierdził słuszność tych wniosków.

Pewnego dnia siostra przyszła do mieszkania i oznajmiła, że ma do nas sprawę.

  • Potrzebuję pieniędzy, więc postanowiłam sprzedać swoją część mieszkania. Możecie ją wykupić, albo sprzedam komuś innemu, jest mi to obojętne.

Zaproponowałam siostrze, żeby poczekała, abyśmy mogli wziąć kredyt, ale powiedziała, że nie ma na to czasu. Wyjaśniłam jej sytuację, że ojciec mojego męża jest chory i potrzebuje dużej sumy pieniędzy, poprosiłam ją o zrozumienie, ale była niezłomna. Pilnie potrzebowała pieniędzy i koniec.

Myślałam, że ma jakieś poważne problemy i byłem zaniepokojona, ale na próżno. Okazało się, że siostra chce nowy samochód, a mąż odmawia jej zakupu, mówiąc, że stary jest w doskonałym stanie, a na jej kaprysy niech zarabia sama.

Moim zdaniem, zamiana nieruchomości na samochód jest bezsensowna, ale bogaci mają swoje fanaberie. Siostra powiedziała, że albo kupujemy jej udział w ciągu tygodnia, albo szybko znajdzie innych kupców.

Oczywiście, w ciągu tygodnia nie zdążyliśmy nic zrobić. Zrozumiawszy, że będzie sprzedaż, skonsultowaliśmy się z obeznanymi osobami i postanowiliśmy również sprzedać naszą część. Wszystko trzeba było rozwiązać bardzo szybko, bo siostra nie mogła doczekać się kupna samochodu.

  • Już tak wiele lat mieszkaliście w mieszkaniu, nie żądałam od was niczego, moglibyście i tak uzbierać. A teraz potrzebuję pieniędzy.
  • Mogłaś poczekać, pieniądze byłyby. Wiesz, jaka była nasza sytuacja, mogłaś się wczuć, nie są to obce osoby.
  • Moja droga, to jest życie, każdy sobie radzi, jak może, a o wszystkich myśleć – głowa boli. To nie są moje problemy, nie ma sensu przerzucać ich na mnie.

Sprzedaliśmy mieszkanie, tymczasowo przeprowadziliśmy się do rodziców męża. Część pieniędzy oddaliśmy na spłatę kredytu, a resztę na hipotekę. Było bardzo trudne okres, co tu dużo mówić.

Cała ta historia wydarzyła się prawie osiem lat temu. W tym czasie wiele się zmieniło. Mój mąż i ja zaczęliśmy dobrze zarabiać, spłaciliśmy hipotekę na jednym mieszkaniu i wzięliśmy kredyt na trojaka, również na hipotekę, ale mimo wszystko. Kupiliśmy samochód. Nasze dziecko ma prawie rok, ale już pracuję, bo teściowa z przyjemnością zajmuje się wnukiem – to jest jej ulga po stracie męża.

Siostra się rozwiodła, nie wiem, jaka była przyczyna. Ale po ślubie i podziale majątku kupiła sobie jednopokojowe mieszkanie na kredyt, gdzie teraz mieszka z dzieckiem. Pracuje jako recepcjonistka w salonie urody, ale nie wystarcza jej pieniędzy, przyzwyczaiła się do luksusu.

Ostatnio zadzwoniła do mnie i poprosiła o pożyczkę, kwota była dość duża. Poradziłam się męża i dałam.

  • Słuchaj, teraz dobrze się ustawiasz, pomóż mi spłacić hipotekę? Jesteśmy przecież rodzeństwem, powinniśmy sobie pomagać.

Odrzuciłem tę propozycję. Nie zaczynałem przypominać jej jej słów na temat “każdy sobie radzi, jak może” i “nie przerzucaj swoich problemów na innych”. Myślę, że i tak doskonale je pamięta.

  • No już nie sądziłam, że możesz zostawić rodzoną siostrę w takiej sytuacji. Pieniądze zepsuły cię – powiedziała mi.

Zdecydowałem, że nie chcę, żeby mi oddawała długu. Po prostu nie chcę już jej widzieć ani słyszeć. Nic jej nie zawiniłam.