Weź kiełbasę, chleb i mleko – ciągle prosi żona brata, a potem zapomina oddać pieniądze
Mieszkamy z bratem w tym samym bloku. Oni są naszymi sąsiadami, wszystko dzięki rodzicom. Najpierw babcia przepisała na nich swoje mieszkanie, potem kupili jeszcze jedno w tym samym bloku, bo chcieli w przyszłości zapewnić obojgu dzieciom mieszkania.
Jestem starsza od brata o 7 lat, więc dorosłam wcześniej. Znalazłam pracę, wyszłam za mąż, urodziłam syna, a potem postanowiłam pracować w handlu, gdzie awansowałam na stanowisko starszego sprzedawcy. Kilka lat temu brat również założył rodzinę. Tak poznałam swoją bratową, Weronikę. Nie jesteśmy szczególnie blisko, bo mamy sporą różnicę wieku. Na początku dobrze się dogadywałyśmy. Często piłyśmy razem herbatę, odwiedzałyśmy się nawzajem i świętowałyśmy rodzinne uroczystości.
— Jak dobrze zrobiliśmy, że daliśmy naszym dzieciom możliwość mieszkać blisko siebie — mówiła mama często do taty. — Teraz mogą sobie nawzajem pomagać w trudnych chwilach.
Mnie żadna pomoc nie jest potrzebna. Teściowa często opiekuje się wnukiem, odbiera go ze szkoły. Moi rodzice jeszcze pracują, a ona jest na emeryturze. Tymczasem Weronika ciągle czegoś ode mnie chce.
Zaczęło się to stosunkowo niedawno, tuż przed jej porodem.
— Kochana, czy mogłabyś po drodze kupić kiełbasę, chleb i mleko? — prosiła Weronika. — Trudno mi już chodzić, a tym bardziej nosić torby.
Oczywiście, że się zgodziłam. Sklep był po drodze, a przy okazji kupowałam też produkty dla siebie. Później zaczęła prosić o to regularnie. Tylko nigdy nie oddawała mi pieniędzy za kupioną żywność.
— Mam ochotę na pierogi i jabłka — mówiła Weronika z żalem — kup jeszcze ser i masło. A przy okazji proszek do prania, tylko sama wybierz, bo się na tym lepiej znasz.
Zaczęło mnie to irytować. Najgorsze było to, że nie dawała mi pieniędzy. A ja dźwigałam torby dla dwóch rodzin. Wracamy do domu z bratem zawsze w tym samym czasie, późno. Mąż widział, że Weronika mną manipuluje, więc zaczął się złościć:
— Jak długo będziesz pozwalać jej sobą pomiatać? Nie masz tego dosyć?
Zazwyczaj w tygodniu kupowaliśmy tylko drobiazgi, a większe zakupy robiliśmy w weekendy. Zaproponowałam bratowej, żeby jej mąż robił zakupy.
— Jeśli chcecie, możemy jeździć na zakupy raz w tygodniu z twoim mężem — zaproponowałam Weronice.
Brat nie chciał jeździć z nami, ale po tej rozmowie bratowa przestała mnie prosić o kupowanie czegokolwiek. Wkrótce urodziło im się dziecko, a brat wyjechał na dwutygodniową delegację. Weronika znów zaczęła zwracać się do mnie:
— Nie spałam całą noc, mała płakała, a w lodówce pustki. Kup mi proszę kurczaka, kefir i chleb.
Oczywiście, zgodziłam się, bo brat był w delegacji. Chociaż w czym problem, żeby pójść z wózkiem do sklepu? Wszystko kupiłam, oddałam, ale pieniędzy nie dostałam. W efekcie przez te dwa tygodnie wydałam na nią 500 zł. Bratowa zwróciła tylko 100 zł. Po powrocie brata powiedziałam mu:
— Jesteś mi winien 400 zł za zakupy. Twojej żonie kupowałam jedzenie, a ona nic mi nie zwróciła. Może nie zostawiałeś jej pieniędzy.
— Dziękuję za wszystko — powiedział brat — ale zawsze zostawiałem jej pieniądze, żeby ci oddała.
Po rozmowie z żoną okazało się, że ona oszczędzała na jedzeniu i chowała pieniądze, żeby potem wydać je na siebie.
— Przepraszam, że tak wyszło. Więcej jej nic nie kupuj. Niech sama radzi sobie z tymi sprawami.
Tydzień później spotkałam Weronikę na klatce schodowej.
— No co, donosicielko! Jesteś zadowolona? — syknęła złośliwie. — Chcesz się na nas dorobić?
— Weronika, o czym ty mówisz?
— O czym? Wymuszasz pieniądze od swojego brata i myślisz, że będę milczeć? Wszyscy wiedzą, że sprzedawcy biorą produkty do domu za darmo. Przecież oszukujecie klientów!
Nie mogłam uwierzyć w to, co mówi. Przecież prawie wszyscy płacą kartą. Nie wdawałam się w dyskusję, po prostu postanowiłam, że więcej nie będę z nią rozmawiać. Nigdy. Wcale. Nie potrzebuję takiej rodziny.
