„Wnuczka nie dajesz – narzekasz, dajesz – znowu narzekasz”: Konflikt pokoleniowy w polskiej rodzinie
Od kiedy moja mama przeszła na emeryturę, nasza codzienność zmieniła się nie do poznania. Z jednej strony błaga, by wnuczka spędzała noc u niej – „proszę, przyjedź choć raz!” – a z drugiej, gdy tylko moja sześcioletnia córeczka już pojawi się u babci, zaraz zaczynają się niekończące się narzekania. Czasem odnoszę wrażenie, że niezależnie od tego, co postanowię, zawsze znajdzie się powód do krytyki.
Emocjonalna samotność i potrzeba bliskości
Mama, która przez większość życia była skupiona na sobie, po przejściu na emeryturę nagle poczuła się osamotniona. Brak codziennych obowiązków i utracona rola zawodowa sprawiły, że zaczęła szukać sensu w życiu poprzez ingerencję w nasze sprawy. Dawniej jej zainteresowanie moją rodziną było mile widziane, teraz jednak ta nadopiekuńczość przeradza się w uciążliwą ingerencję w nasze życie. Zamiast cieszyć się spokojem, muszę znosić jej nieustanne porady, jak to gotować tradycyjny barszcz, wycierać kurz czy wychowywać wnuczkę według „starych, dobrych zasad”.
Domowe „wizyty” bez uprzedzenia
Nie raz zdarza się, że mama wpadnie do naszego domu niespodziewanie – jak to bywa w polskich rodzinach, gdzie odwiedziny babci są czymś normalnym. Jednak jej wizyty stały się czymś więcej niż tylko miłym spotkaniem. Co sobotę nalegam, by nie przyjmować gości, a ona mimo to upiera się, że trzeba razem upiec pyszne ciasta, bo „tak robią wszystkie dobre gospodynie”. Jej pomysłowość nie zna granic – sprzątanie, pranie, gotowanie – wszystko to wykonuje, mimo że nigdy o to nie prosiłam. Brak uprzedzenia i jej własna wizja „porządku” sprawiają, że czuję, iż moje własne zasady wychowawcze są podważane.
Wielopokoleniowy spór o wychowanie wnuczki
Największy problem pojawia się jednak na styku babcinej miłości i moich zasad wychowawczych. Moja córeczka to energiczna, pełna życia dziewczynka, która wychowywana jest według naszych, rodzicielskich reguł. Mama natomiast uważa, że wiem za mało o „właściwym” wychowaniu i ciągle krytykuje każdy drobny szczegół.
— „Vasiliśka nie trzyma kredki tak, jak należy. Musisz ją nauczyć, jak prawidłowo pisać!” – słyszę często.
— „Nie umie dokładnie myć rąk, a to przecież jej zdrowie!” – dodaje z kolei przy okazji drobnych wykładów na temat higieny.
Każda sytuacja, nawet najmniejsza, staje się dla niej pretekstem do rozpoczynania długich monologów. Kiedy wnuczka pobiegała po piaskownicy i pobrudziła sobie spodnie, mama od razu oceniła:
— „Jak możesz pozwolić, żeby maluch bawił się w piasku? Powinnaś bardziej uważać!”
Próby znalezienia kompromisu
W ostatnim czasie mama zaczęła sama namawiać wnuczkę, by spędzała z nią więcej czasu, obiecując, że „u nas zawsze jest wesoło, a wy z tatą w końcu odpoczniecie”. Na początku miałam nadzieję, że to tylko niewinne propozycje, ale szybko okazało się, że mama nie potrafi powstrzymać się od ciągłych telefonów i interwencji – dzwoni o każdej porze dnia, a nawet o świcie, kiedy córeczka zwykle śpi do 10:00. W końcu nie wytrzymałam i sama musiałam odebrać córkę, żeby zakończyć tę nerwową sytuację.
Obecnie już nie mam ochoty wysyłać córki do mamy, mimo że czasami wnuczka błaga, by wróciła. Mama natomiast urasta z tego, że „odwracamy się od niej” i pozbawiamy ją jedynej radości w życiu. W polskiej kulturze, gdzie więzi rodzinne są bardzo cenione, taki konflikt jest szczególnie bolesny. Kocham swoją mamę, ale muszę dbać o spokój i dobrobyt własnej rodziny.
Refleksje – gdzie znaleźć złoty środek?
Czasem miłość wymaga wyznaczania granic – nawet wtedy, gdy dotyczą one własnych rodziców. Może nadszedł czas, aby mama znalazła sobie nowe hobby, nawiązała nowe znajomości lub zaangażowała się w lokalne inicjatywy, które pozwolą jej na aktywne spędzanie czasu, nie ingerując jednocześnie w nasze życie.
Dylemat „daj lub nie daj wnuczki” jest przykładem typowego konfliktu pokoleniowego, który często pojawia się w polskich rodzinach. Każda ze stron – babcia i rodzice – chce dla wnuczki jak najlepiej, ale sposób realizacji tych dobrych intencji powoduje napięcia, które trudno pogodzić.
Niełatwo jest znaleźć kompromis między potrzebą bliskości babci a zachowaniem spokoju w rodzinie. Warto jednak pamiętać, że każda miłość, nawet ta rodzinna, wymaga wzajemnego szacunku i wyznaczenia granic. Mam nadzieję, że znajdziemy sposób, aby mama mogła cieszyć się swoim życiem na emeryturze, nie zakłócając codziennej harmonii naszej rodziny, a wnuczka mogła dorastać w spokojnym, pełnym miłości otoczeniu.