Wróciłam do domu i poprosiłam córkę, żeby pozwoliła mi zatrzymać się u niej na kilka dni, podczas gdy będę załatwiać formalności związane z zakupem mojego domu. Córka i zięć przyjęli mnie dobrze, dałam im 200 funtów, myśląc, że to będzie wystarczające za pobyt. Jednak wszystko zmieniło się, gdy dowiedzieli się o moich planach. Złapali się za głowę, kiedy usłyszeli, ile kosztuje dom, który chcę kupić

– Jak możesz tak postąpić, mamo? – zaczęła mnie karcić córka. – Przez 17 lat nam w niczym nie pomogłaś, a teraz zamierzasz żyć w ogromnym domu? A my tymczasem gnieździmy się wszyscy w dwupokojowym mieszkaniu.

Kiedy wyjeżdżałam do Wielkiej Brytanii, od razu powiedziałam synowi i córce, że jadę zarabiać pieniądze dla siebie. Zgadzali się z tym, bo oboje mieli już swoje rodziny.

Jednak teraz, gdy wróciłam do domu z pieniędzmi, nastawienie moich dzieci zmieniło się diametralnie, nawet przestali ze mną rozmawiać. A ja szczerze nie rozumiem, co zrobiłam nie tak?

Na zarobku byłam przez 17 lat. Większość zarobionych pieniędzy wydawałam na siebie, chciałam chociaż trochę zobaczyć świata.

Wydawałam dużo pieniędzy na ubrania, jedzenie, podczas urlopów pozwalałam sobie na podróże. Dzieciom wysyłałam na urodziny po 100 funtów i uważałam, że to wystarczające. Oni też, wydawało się, nie oczekiwali więcej. Tak żyliśmy – każdy swoim życiem.

Ostatnie 7 lat zaczęłam oszczędzać i odkładać pieniądze. Bardzo chciałam mieć własny dom. Często wyobrażałam sobie, jak wrócę do domu i kupię sobie przytulny dom za miastem, koniecznie z dużą ilością kwiatów.

Własnego mieszkania nigdy nie miałam. Wyszłam za mąż, i mieszkaliśmy razem z rodzicami męża. A kiedy się rozwiodłam, przez jakiś czas mieszkałam w wynajmowanych mieszkaniach, a potem postanowiłam wyjechać do do Wielkiej Brytanii.

Syn się ożenił, a mój były mąż pomógł mu kupić mieszkanie. Córce też się poszczęściło, dobrze wyszła za mąż za mężczyznę, który miał własne mieszkanie.

Uważałam, że dorosłym dzieciom nie trzeba pomagać, wystarczyło im po 100 funtów raz do roku na urodziny.

Dom znalazłam przez Internet, już się dogadałam, cena mi odpowiadała.

Wróciłam do domu, poprosiłam córkę, żeby pozwoliła mi zatrzymać się u niej na kilka dni, podczas gdy będę załatwiać formalności związane z zakupem mojego domu.

Córka i zięć przyjęli mnie dobrze, dałam im 200 euro, myśląc, że to będzie wystarczające za pobyt.

Jednak wszystko zmieniło się, gdy dowiedzieli się o moich planach. Złapali się za głowę, kiedy usłyszeli, ile kosztuje dom, który chcę kupić.

– Jak możesz tak postąpić, mamo? – zaczęła mnie karcić córka. – Przez 17 lat nam w niczym nie pomogłaś, a teraz zamierzasz żyć w ogromnym domu? A my tymczasem gnieździmy się wszyscy w dwupokojowym mieszkaniu.

Rozumiem córkę, rzeczywiście jest im ciasno, mają dwoje nastoletnich dzieci. Ale kto im zabrania? Chcą mieć coś więcej, niech jadą i zarabiają. Ja tak właśnie zrobiłam.

Syn poparł siostrę, okazało się, że również liczył na to, że dam ich rodzinie jakąś sumę. Może bym i dała. Ale nie mam dodatkowych pieniędzy, wystarczy mi tylko na dom i kosmetyczny remont.

Dzieci są na mnie tak obrażone, że nawet nie przyszły zobaczyć mojego nowego zakupu.

Uważam, że postąpiłam słusznie. A jakie jest Wasze zdanie? Co byście zrobili na moim miejscu?