Zostaw innych w spokoju, zajmij się sobą

Kiedy wychodziłam z trudnego związku, przez długi czas trzymałam się go myślami. Wiedziałam, że to nie ma sensu, ale mimo wszystko wydawało mi się, że mogę coś naprawić.

Kiedy opadła mgła emocji, zaczęłam dostrzegać wszystkie psychologiczne cechy tej drugiej osoby. W głębi duszy zawsze je znałam, ale – jak większość z nas – żyłam w przekonaniu, że miłość potrafi wszystko, że człowiek może się zmienić.

Szukając odpowiedzi, czytałam artykuły o uzależnieniach, akcentacjach charakteru, mechanizmach manipulacji i naturze niedojrzałości. Udostępniałam te treści, pokazywałam tej osobie: „Zobacz! To właśnie się dzieje! To działa w tobie w taki, a nie inny sposób!”.

Domyślacie się, co dostawałam w odpowiedzi? Oczywiście, agresję i „sama jesteś głupia”. A czego się spodziewałam? To, na co ktoś zwraca uwagę, często boli. Wzorce zachowań to nic innego jak psychologiczne mechanizmy obronne, rozwijane przez lata, by umożliwić przetrwanie w świecie, nawet jeśli ktoś nie jest w pełni ukształtowaną osobowością.

Dziś mogę z całą pewnością powiedzieć: człowiek może się zmienić. Naprawdę może. Ale tylko pod jednym warunkiem (czytaj uważnie!) – KIEDY SAM TEGO CHCE.

Myślisz, że będziesz tą osobą, dla której, przez którą, mimo której ktoś zdecyduje się na zmianę? Nie łudź się. Twoje oddziaływanie jest równie mocne jak pogoda za oknem. Możliwe, że ktoś się dostosuje, weźmie parasol na deszcz, ale zmienić swoje przekonania i całą strukturę osobowości… bo pada deszcz? Serio?

Zmiana jest możliwa tylko wtedy, gdy sam człowiek poczuje, że nie może już tak żyć. Gdy zmęczy się własnym nieszczęściem, brakiem sukcesu, poczuciem pustki… Albo gdy pewnej nocy przyjdzie do niego olśnienie: „Żyję bez sensu”. Wtedy może nastąpić przełom.

Ale ty już będziesz daleko od epicentrum tej eksplozji… I dobrze, bo lepiej, żeby fala uderzeniowa cię nie dosięgła. Bo przyznać przed sobą: „Sam byłem przyczyną wszystkiego w moim życiu” – to bolesne. Najczęściej winę za niepowodzenia zrzuca się na kogoś, kto był blisko… lub jest blisko. A zanim ten ktoś przejdzie całą drogę do zrozumienia, gdzie zaczyna się jego życie… może nigdy tam nie dotrzeć.

Donald Walsch napisał: „Najlepsze, co możemy zrobić dla kogoś, kogo kochamy, to dać mu więcej samego siebie”. Nie chodzi o złość, zemstę, czy „zobaczysz, jak ci będzie beze mnie”. Chodzi o spokojne przekonanie, że każdy ma prawo być tym, kim jest, i żyć tak, jak chce. Nawet jeśli chwilowo jesteście razem, nie masz prawa zmieniać drugiej osoby.

Jesteśmy odpowiedzialni tylko za siebie. Rodzimy się osobno i odejdziemy osobno. Każdy ma własne życie i własne przeznaczenie.

Twoja wola dotyczy tylko ciebie. Nie rób z siebie Boga, myśląc, że masz prawo wpływać na losy innych. Zostaw innych w spokoju i zajmij się sobą.

Psychologowie mają zasadę: nie rozwiązują problemów klienta bez jego prośby. Tak samo i ty powinieneś przestrzegać tej złotej zasady wszechświata: „Nie wtrącaj się tam, gdzie cię nie proszą”. Podkreślam – dorosły, psychicznie zdrowy człowiek (a nie tobie oceniać jego zdrowie) sam jest w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami albo poprosić o pomoc.

Zostań twórcą własnego życia – to najlepsze, co możesz zrobić. Jeśli ktoś będzie chciał się zmienić obok ciebie, to się zmieni. Twoja własna droga i rozwój będą inspiracją. Jeśli kogoś nie pociąga twój sposób życia – to też dobrze. Widocznie ma własną ścieżkę. A obok ciebie pojawią się ci, których drogi są bliskie twojej.