Zrobiłam znajomemu tylko jeden komplement, a on już był gotów biec do urzędu stanu cywilnego

Na spotkanie ze starymi przyjaciółmi w ogóle nie miałam ochoty iść – tyle spraw nagromadziło się w domu, a do tego bolała mnie głowa. Ale Marta i tak mnie wyciągnęła.

– Ile można siedzieć w swojej skorupie, Anno! Czas najwyższy wychodzić do ludzi i bawić się, a nie żyć jak zakonnica po rozwodzie – żartowała ze mnie, kiedy zakładałam sukienkę i poprawiałam makijaż.

Czego jak czego, ale bezpośredniości Marcie odmówić nie można. Faktycznie, po rozstaniu z byłym wolę siedzieć w domu. Nie mogę znaleźć w sobie siły, by znów cieszyć się życiem w pełni. Ale trzeba zmieniać swoje nawyki!

Do kawiarni przyjechałyśmy ostatnie, więc musiałyśmy wypić „karnego”.

– O matko! – szepnęłam, czując w ustach szczypiące bąbelki i palący smak.

– Proszę, napij się! – ktoś delikatnie włożył mi do ręki szklankę z wodą, co było dla mnie prawdziwym wybawieniem.

Dopiero potem zdołałam dostrzec twarz mojego „ratownika”. Zwyczajny mężczyzna, chyba jakiś kolega Marty, choć nie do końca to zapamiętałam.

Widziałam go kilka razy na wspólnych spotkaniach. Kasztanowe włosy, średni wzrost, krępa sylwetka. Uwagę przyciągały jedynie ogromne, niebieskie oczy. W końcu przypomniałam sobie, że nazywa się Andrzej.

Wieczór upływał fantastycznie – tańczyliśmy, rozmawialiśmy, delektowaliśmy się pysznymi potrawami.

Jakoś tak wyszło, że w pewnym momencie zostaliśmy sami przy stole – reszta wyszła na papierosa. Byłam już rozluźniona i język sam mi się rozwiązał.

– Masz najbardziej niesamowite oczy, jakie kiedykolwiek widziałam! – wyrwało mi się w stronę Andrzeja.

Kolega Marty nie spodziewał się po mnie czegoś takiego. Szczerze mówiąc, ja sama byłam w szoku po tych słowach. Zazwyczaj siedziałam cicho na takich spotkaniach, a teraz po prostu nie mogłam się powstrzymać.

– Wow, pierwszy raz piękna kobieta mówi mi taki niezwykły komplement – przyznał Andrzej.

No i jakoś rozmowa się potoczyła. Było miło – Andrzej to oczytany, ciekawy człowiek. Ale jako mężczyzna w ogóle mnie nie pociągał – to nie mój typ. Za to ja najwyraźniej bardzo przypadłam Andrzejowi do gustu. Już następnego ranka dostałam od niego kilka wiadomości na komunikatorze.

Nie musiałam nawet zgadywać, kto dał mu mój numer. Oczywiście, Marta znowu próbuje mnie „ustawić”.

Grzecznościowo prowadziłam rozmowę, choć byłam w pracy. Na trzeźwo zdałam sobie sprawę, że ten Andrzej w ogóle mnie nie interesuje. Możemy porozmawiać, ale nic więcej – zdecydowanie nie.

Za to mój znajomy już snuł dalekosiężne plany.

– Po co się tak kręcimy jak nastolatkowie? – zaskoczył mnie telefonem wieczorem. – Wyjdź za mnie za mąż!

Dobrze, że siedziałam, bo inaczej pewnie padłabym na podłogę po takim oświadczeniu.

– Ale my się znamy zaledwie od niedawna, jakie małżeństwo? – tylko tyle udało mi się wykrztusić.

Serio! Nie codziennie dostaję oświadczyny, i to jeszcze od niemal obcego faceta. Andrzej nawet nie pozwolił mi dojść do słowa.

– Po twoim komplementcie jakby mi się oczy otworzyły! – przyznał. – Od razu zrozumiałem, że jesteś tą jedyną, której szukałem.

Miło, oczywiście, ale wcale nie miałam takiego zamiaru. Nie potrzebowałam w tej chwili żadnego związku, miałam dość własnych problemów. Powiedziałam mu to. Ale on już planował naszą wspólną przyszłość, nie zwracając uwagi na moje wymówki.

– Myślę, że możemy wziąć ślub latem. Zdjęcia wyjdą przepiękne! – rozpływał się w zachwytach, a ja gorączkowo szukałam uprzejmych słów na odmowę.

– Przykro mi, ale nie wyjdę za ciebie! – w końcu udało mi się wtrącić w ten potok absurdu.

Moja odmowa wywołała dość dziwną reakcję. Najpierw Andrzej myślał, że żartuję, potem próbował mnie przekonywać, żebym nie podejmowała pochopnych decyzji. A na koniec, po mojej dwudziestej odmowie, zaczął mi docinać.

– A więc jesteś taką podstępną kobietą! – obruszył się mój „narzeczony”. – Przyciągnęłaś mnie komplementem, a teraz uciekasz!

Przez tydzień Andrzej na zmianę to mnie oskarżał o podłość, to błagał, bym poszła z nim do urzędu.

Z czystym sumieniem zablokowałam tego szaleńca. Ale teraz nie mam pojęcia, jak zachować się, kiedy spotkamy się na kolejnej wspólnej imprezie.